Co z tą Trójką?

Pytanie postawione powyżej zadawała sobie mimowolnie w zeszłym tygodniu połowa Polski. Zarówno ta, która nigdy się specjalnie mediami publicznymi nie interesowała, jak również ta, która jest z Trójką nieco dłużej niż ostanie dwa tygodnie. Jako że niżej podpisany należy do tej drugiej grupy, pozwolił sobie w związku z tym na odrobinę refleksji a propos „najlepszego adresu radiowego w Polsce”.

Na pytanie co dalej z Trójką, można odpowiedzieć tylko w jeden sposób, a mianowicie: to zależy. Nominacja Kuby Strzyczkowskiego na stanowisko dyrektora rozgłośni wydaje się być najbardziej racjonalnym (i chyba jedynym możliwym) rozwiązaniem w zaistniałej sytuacji. Doskonały dziennikarz, z imponującym trójkowym stażem, a także cechami osobowościowymi gwarantującymi jeśli nie zażegnanie, to przynajmniej deeskalację powstałego konfliktu. Kłopot w tym, że „pan Kuba” (jak sam życzy siebie tytułować) ma wizję radia zupełnie nieprzystającą do tej, która dotychczas była na antenie Trójki prezentowana. Jest to wizja medium pluralistycznego, obiektywnego, otwartego na wszystkich słuchaczy i wszystkie poglądy. Jest to wizja tyleż słuszna, co jednocześnie stojąca w rażącej sprzeczności z rzeczywistością panującą w Programie Trzecim. Powrót większości „starej” załogi stacji jest budujący, gdyż gwarantuje on pewną ciągłość i utrzymanie tego specyficznego klimatu, który od wielu lat był znakiem rozpoznawczym rozgłośni przy Myśliwieckiej. Pytanie, czy załoga ta będzie w stanie wznieść się poza horyzont własnych poglądów na tyle, by zrobić na antenie miejsce na poglądy odmienne?

Kwestia upolitycznienia mediów publicznych w Polsce jest znana od lat. Jednak co ciekawe, wybrzmiewa ona głośniej przede wszystkim wtedy, gdy do władzy dochodzi prawica. Trudno mi wydobyć z pamięci nazwisko choćby jednego dziennikarza, który odszedłby z Trójki w proteście przeciwko jej upolitycznieniu, a także cenzurze (by wspomnieć chociażby casus Pawła Kukiza) przed rokiem 2015. Z czego tenże fakt wynika? Otóż z tego, iż wówczas rządziła Polską ekipa, której idee były zgodne z tymi, które wyznawała ekipa z Myśliwieckiej. Niestety, nie bez znaczenia były tu również osobiste sympatie i koneksje. Stąd nagłe rozdzieranie szat i odgrywanie Rejtana przez dziennikarzy związanych ze stacją po aferze z Listą Przebojów, ale i wcześniej – wnikliwy Czytelnik zapewne pamięta słynne, demonstracyjne odejścia z Trójki, takie jak choćby te Artura Andrusa i Roberta Kantereita. Odejścia, swoją drogą, mało przyzwoite, bowiem gdyby rzeczywiście zależało im na stacji tak bardzo jak to deklarowali, to w mojej ocenie prędzej powinni byli zostawić prywatną stację telewizyjną w której pracowali na drugim etacie, niż rzekomo ukochane radio. Podobnie rzecz ma się z odejściami „świeższymi” – by wspomnieć tu chociażby Wojciecha Manna. Klasa, jaką prezentował występując na antenie, nijak ma się do jego zachowania po odejściu ze stacji. Abstrahując od sposobu w jaki de facto Manna się pozbyto (który to sposób był, nawiasem mówiąc, tyleż wyrafinowany, co zwyczajnie wstrętny), to jego późniejszy obchód po „zaprzyjaźnionych” mediach, a także dość żenująca działalność w mediach społecznościowych, zwieńczona osławioną już facebookową audycją w duecie z Rafałem Trzaskowskim, nie pozostawiają złudzeń. Z jednej strony mieliśmy tu opowiadanie o destrukcji radia, upadku standardów, dyletanctwie, z drugiej zaangażowanie w zupełnie nowy, prywatny projekt radiowy, a także w kampanię prezydencką jednego z kandydatów. W zestawieniu z ostatnimi wypowiedziami o „braku zaufania” do nowego dyrektora Trójki daje to wszystko obraz dosyć oczywisty – to bynajmniej nie o Trójkę, a tym bardziej nie o jej słuchaczy Mannowi chodziło. Nie pierwszy raz zresztą, gdyż warto podkreślić że, wbrew wszystkim przekazom medialnym, Wojciech Mann nie pracował w Trójce nieprzerwanie od 1967 roku. Odszedł z niej po raz pierwszy w roku 1993, by założyć własną, prywatną stację radiową, z której notabene odszedł w tym samym roku. Trudno powiedzieć jak długo i w jakiej formie przetrwa radio Nowy Świat, jednak biorąc pod uwagę liczbę i wagę nazwisk które zamierzają się w ten projekt zaangażować, zgromadzony obecnie budżet szybko może się okazać niewystarczający – zwłaszcza że NŚ nie zamierza nadawać reklam. Trudno jednocześnie oczekiwać, by w obecnej sytuacji Mann kibicował „odrodzeniu” Trójki – jej powrót w dobrej (a może nawet lepszej) formie, jest dla niego poważnym, i oczywistym zagrożeniem. Obnaża to jednocześnie obłudę kryjącą się w zapewnieniach o tym, jak bardzo zależy mu na dobru ukochanego radia.

Sprawa Trójki jest bardzo złożona i delikatna. W sieci nie brak głosów wzywających nowego naczelnego do czystki, stworzenia nowego radia, z zupełnie nową ekipą. Szkopuł w tym, że nie jest to tak proste jak mogłoby się wydawać. Nieformalny wpływ „legend” Trójki, ludzi którzy przez lata pracy w niej stali się jej fundamentem, jest ogromny, i nie do zlekceważenia. Nie sposób przejść do porządku dziennego nad tym co się wydarzyło, i stwierdzić: „okej, zrobię teraz z Trójki coś zupełnie innego, znajdę sobie nowych ludzi i wszystko będzie dobrze”. Nie w tej sytuacji, nie w tym medium, nie w Trójce. Miejscu, które stało się dla wielu ludzi bardzo ważne, które przez swoja specyfikę wrosło w polską kulturę, a nawet historię. Jest to miejsce bez wątpienia skomplikowane, zagmatwane nieco, targane nierozwiązanymi od lat dylematami. Ale jednocześnie miejsce eteryczne, nieco oniryczne, mające swoją, bądź co bądź niepowtarzalną, specyfikę. Specyfikę, której nie udało się stworzyć w żadnej innej stacji radiowej w Polsce. Jej zniszczenie byłoby z pewnością niepowetowaną stratą dla polskiego eteru. Co jednocześnie nie oznacza, że należy dążyć do sytuacji „żeby było tak jak było”. Tak jak nie powinno być w publicznym radiu miejsca na jakakolwiek cenzurę, tak jednocześnie należy zadbać, by na jego antenie znalazło się miejsce dla wszystkich poglądów i opcji politycznych, bez wyjątku. Kuba Strzyczkowski ma nadzieję (i ogromną szansę) zbudować właśnie taką, nową-starą Trójkę. Osobiście bardzo mocno trzymam za niego kciuki. Czy mu się uda? Czas pokaże.

Opublikowane przez Format A4

Sporo polityki, spraw społecznych, trochę muzyki (choć tę opisuję na innym blogu) :) im więcej fermentu tym lepiej, lubię ludzi z którymi mogę się nie zgodzić, choć miło jest gdy zgadzasz się z tym co piszę ;) mam nadzieję na zmianę na lepsze, wciąż i wciąż. Nie lubię cynizmu, fałszu, i ubierania tychże w duże słowa.

Dodaj komentarz